Nie wiem jak to się dzieje, że ostatnio tyle niebieskawych prac u mnie powstało. Zaczęło się od dużego, przestrzennego wisiora we który wepchnęłam prawie wszystkie kobaltowe cyrkonie jakie miałam:) Szybko znalazła się klientka, która zapragnęła do niego kolczyki. Powstały 3 cm kolczyczki, te, co to je w ostatnim poście opłakałam i pogrzebałam;) bo je eksplozja piecowa zabiła...Musiałam więc zamówić nowe cyrkonie i oto kolejne wcielenie wyżej opisanych - przyznam, że lepsze od pierwowzorów:) Praktyka czyni mistrza;))))
Kolejna praca to taka moja wariacja na temat wakacji - bo mi tak tęskno za błękitnym niebem, szumem ciepłego morza i smakiem słodkich pomarańczy... Wisior mierzy ok 3 cm średnicy i nosi nazwę "Where oranges grow...". Pierwszy raz użyłam emalii i chyba od tej pory zagości na stałe w moich pracach...
Tuż przed spaniem takie śliczności oglądam...teraz będą mi się śnić:)
OdpowiedzUsuńPIĘKNE SĄ!!!! i kolczyki i wisiory..no cudo!!!
Tworzysz coraz piękniejsze rzeczy!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zapachniało wakacjami w Grecji -SLICZNY I TAKI NOSTALGICZNY -cudeńko !!!!
OdpowiedzUsuńpiękne wszystko !!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
i wesolych świąt życze ;-)
Ja również życzę wszystkim radosnych Świąt:)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam wisior bez czytania opisu wiedziałam, że to Grecja i wspomnienia nocnej biesiady pomaranczowej wróciły jak żywe :) Biała Sowa
OdpowiedzUsuńAle pycha były te pomarańcze:))) Nie do zapomnienia...
OdpowiedzUsuń