Wczoraj wieczorem kończyłam klipsy na zamówienie a żeby nie wypalać tylko ich samych w piecu, pracowałam do północy by skończyć jeszcze parę rzeczy... Wszystko było z korkiem - nie pierwszy przecież raz... No i pierwszy ślad niepokoju zagościł we mnie gdy tak 2 minutki po wsadzeniu wszystkiego do pieca usłyszałam BUM. Nie za duże ale jednak... Nigdy takiego odgłosu nie było a wypalałam dużo większe formy niż te. Okazało się, że niepokój był jak najbardziej uzasadniony - niestety (buuuu.... buuu... chlip.... chlip...)
Ażurowe elementy dosłownie rozleciały mi się w rękach. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło, choć pewnie niejedna niespodzianka jeszcze przede mną... Myślę, że wiem gdzie zrobiłam błąd... Podejrzewam, że zostawiłam za małe otwory i korek nie mógł się spokojnie wypalić więc nastąpiła mała eksplozja...
W sumie cenne doświadczenie tylko czemu akurat na zamówieniu:((((
Dzisiaj mam powybuchową awersję do Art Claya ale wrzucam jedynego ocalałego z całego wypału. No bo jednak jedna sztuka przeżyła i ma się dobrze.
Wisior zakombinowany, nieplanowany czyli tak zwana "radosna twórczość własna", powstała spontanicznie podczas robienia:) Częściowo ażurowy, środkowy element wypukły i przestrzenny. Całość otoczona nieregularną koronką (choć sama nie wiem czy nie bardziej kojarzy mi się to z płomieniem niż z koronką)...
Może po prostu wolał zostać wisiorem niż klipsami? ;) Pięknie w sumie skończył(:
OdpowiedzUsuńAle to nie on miał być klipsami:( Klipsy źle skończyły;)
OdpowiedzUsuńOch, ale gapa ze mnie... No cóż wpadki zdarzają się wszystkim, ale i czegoś uczą.Nie martw się. Wisior i tak jest śliczny (:
OdpowiedzUsuńcudo!!!!
OdpowiedzUsuńa gdyby kamyczek był jeszcze zielony to bym już była w nim zakochana:)
Hmmmm.... ja bym wolała fioletowy, ale wykańczałam niebieskie cyrkonie:) Coś mnie tak ostatnio na fioletowo zebrało:D i już!
OdpowiedzUsuńTy miałaś BUUUM w piecu, a ja przeciętą (2mm!!!) cargą bazę kolczyka z kyanitami... Efekt- podczas wypalania z 2 mm zrabiła się dziura na pół kamienia i kolczyk do wyrzucenia, a własciwie do zrobienia drugi raz. I tez siedziałam nad nimi do północy,wyszedł naprawdę ładny i tak skopałam sprawę, na koniec jak to zobaczyłam myślałam ze się poryczę ze złosci. Miałam nadzieję ze tak małe przecięcie nie spowoduje takiej katastrofy- a jednak :(
OdpowiedzUsuńTak to jest- zycie jest pełne niespodzianek :)
To też już przerabiałam;))) I wcale nie było żadnej dziurki wcześniej a podczas wypalania się rozeszło że hoho... Art Clay troszkę nieprzewidywalny jednak jest.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, ale za to ocalony wisior jest śliczny. Wierzyc się nie chce, że powstał ot tak do niechcenia :)
OdpowiedzUsuńWitam srebrnego kotka:D Udało się jednak w końcu:)))
OdpowiedzUsuńAle śliczności - takie, jak piszesz przypadkowe, ale przypadki chodzą własnymi drogami, ta była szczęśliwa. :)
OdpowiedzUsuń