wtorek, 23 marca 2010

Jedyny ocalony:(

Wczoraj wieczorem kończyłam klipsy na zamówienie a żeby nie wypalać tylko ich samych w piecu, pracowałam do północy by skończyć jeszcze parę rzeczy... Wszystko było z korkiem - nie pierwszy przecież raz... No i pierwszy ślad niepokoju zagościł we mnie gdy tak 2 minutki po wsadzeniu wszystkiego do pieca usłyszałam BUM. Nie za duże ale jednak... Nigdy takiego odgłosu nie było a wypalałam dużo większe formy niż te. Okazało się, że niepokój był jak najbardziej uzasadniony - niestety (buuuu.... buuu... chlip.... chlip...) 
Ażurowe elementy dosłownie rozleciały mi się w rękach. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło, choć pewnie niejedna niespodzianka jeszcze przede mną... Myślę, że wiem gdzie zrobiłam błąd... Podejrzewam, że zostawiłam za małe otwory i korek nie mógł się spokojnie wypalić więc nastąpiła mała eksplozja...
W sumie cenne doświadczenie tylko czemu akurat na zamówieniu:((((
Dzisiaj mam powybuchową awersję do Art Claya ale wrzucam jedynego ocalałego z całego wypału. No bo jednak jedna sztuka przeżyła i ma się dobrze.
Wisior zakombinowany, nieplanowany czyli tak zwana "radosna twórczość własna", powstała spontanicznie podczas robienia:) Częściowo ażurowy, środkowy element wypukły i przestrzenny. Całość otoczona nieregularną koronką (choć sama nie wiem czy nie bardziej kojarzy mi się to z płomieniem niż z koronką)...

10 komentarzy:

  1. Może po prostu wolał zostać wisiorem niż klipsami? ;) Pięknie w sumie skończył(:

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to nie on miał być klipsami:( Klipsy źle skończyły;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, ale gapa ze mnie... No cóż wpadki zdarzają się wszystkim, ale i czegoś uczą.Nie martw się. Wisior i tak jest śliczny (:

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo!!!!
    a gdyby kamyczek był jeszcze zielony to bym już była w nim zakochana:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmmm.... ja bym wolała fioletowy, ale wykańczałam niebieskie cyrkonie:) Coś mnie tak ostatnio na fioletowo zebrało:D i już!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty miałaś BUUUM w piecu, a ja przeciętą (2mm!!!) cargą bazę kolczyka z kyanitami... Efekt- podczas wypalania z 2 mm zrabiła się dziura na pół kamienia i kolczyk do wyrzucenia, a własciwie do zrobienia drugi raz. I tez siedziałam nad nimi do północy,wyszedł naprawdę ładny i tak skopałam sprawę, na koniec jak to zobaczyłam myślałam ze się poryczę ze złosci. Miałam nadzieję ze tak małe przecięcie nie spowoduje takiej katastrofy- a jednak :(
    Tak to jest- zycie jest pełne niespodzianek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To też już przerabiałam;))) I wcale nie było żadnej dziurki wcześniej a podczas wypalania się rozeszło że hoho... Art Clay troszkę nieprzewidywalny jednak jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuję, ale za to ocalony wisior jest śliczny. Wierzyc się nie chce, że powstał ot tak do niechcenia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam srebrnego kotka:D Udało się jednak w końcu:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale śliczności - takie, jak piszesz przypadkowe, ale przypadki chodzą własnymi drogami, ta była szczęśliwa. :)

    OdpowiedzUsuń