Nie wiem jak to się dzieje, że ostatnio tyle niebieskawych prac u mnie powstało. Zaczęło się od dużego, przestrzennego wisiora we który wepchnęłam prawie wszystkie kobaltowe cyrkonie jakie miałam:) Szybko znalazła się klientka, która zapragnęła do niego kolczyki. Powstały 3 cm kolczyczki, te, co to je w ostatnim poście opłakałam i pogrzebałam;) bo je eksplozja piecowa zabiła...Musiałam więc zamówić nowe cyrkonie i oto kolejne wcielenie wyżej opisanych - przyznam, że lepsze od pierwowzorów:) Praktyka czyni mistrza;))))
Kolejna praca to taka moja wariacja na temat wakacji - bo mi tak tęskno za błękitnym niebem, szumem ciepłego morza i smakiem słodkich pomarańczy... Wisior mierzy ok 3 cm średnicy i nosi nazwę "Where oranges grow...". Pierwszy raz użyłam emalii i chyba od tej pory zagości na stałe w moich pracach...